Czego może potrzebować człowiek w sercu Helsinek, w środku centrum handlowego, między estradą z imprezą promocyjną czegośtam a wypełnionym do ostatniego miejsca pubem, tuż przy dworcu autobusowym….?
Zdumiało mnie, że Finowie zadbali o to, żeby zbudować w swoim mieście kaplicę ciszy, która właśnie jest tak zlokalizowana. Między hałasem a zgiełkiem. Milion procent celności.
Niech sobie to zabrzmi jak chce – ale miałam okazję doświadczyć świętości ciszy i było to jedno z badziej mistycznych przeżyć w moim życiu. Tak właśnie było.
I szczerze zazdroszczę narodom, które mają nie tylko środki ale i przestrzeń mentalno – emocjonalną na tego typy obiekty i inicjatywy. Tuż obok siebie, w najbliższym sąsiedztwie przestrzeń wyrażająca szacunek dla potrzeb tysięcy balowników na placu, ich muzyki i rozrywek z zachowaniem szacunku dla potrzeb tych kilku osobnych, którzy potrzebowali zanurzyć się w ciszę.
We mnie to porusza tęsknotę za życiem w społeczności otwartej na różnorodność.
Przypomina się Różewicz, który w jakimś wierszu napisał:
proszę was
nie bójcie się samotności
nie bójcie się ciszy
nie bójcie się „nudy”
pamiętajcie
że milczenie jest wymowne